Historia

Od upadku do mocarstwa - część 3



Część III - Rola cesarza, armii i marynarki w zakończeniu działań wojennych.

Piszę o tych sprawach osobno, gdyż wyjaśnienie roli jaką pełnili Cesarz, Armia i Marynarka w procesie kapitulacji Japonii zasługuje na potraktowanie tej kwestii szerzej. Większość jednak miejsca poświęcę cesarzowi Hirohito i systemowi w którym funkcjonował, gdyż jego interwencja miała kluczowe znacznie dla zakończenia wojny.

Na początku pomińmy jednak mgliste stanowisko cesarza i skupmy się na roli Armii i Marynarki. Te dwa „obozy” stanowiły siły zbrojne Cesarstwa, więc wydawać by się mogło, że będą dążyły (teoretycznie wręcz powinny!) do tego aby harmonizować wysiłek wojenny i koordynować swoje działania. Nic bardziej mylnego. Armia i Marynarka znajdowały się po zupełnie innych brzegach tej samej rzeki. Bardzo dobrze ujął to Saburo Sakai, który stosunki między Armią i Marynarką podsumował w bardzo prosty i trafny sposób: „prawa ręka nigdy nie wiedziała co robi lewa”. Słusznie można byłoby zapytać: ale o co właściwie chodzi? Dlaczego nawet w obliczu wojny totalnej dwie siły zobowiązane walczyć w obronie Nipponu nie mogły dojść ze sobą do porozumienia?

Problem jest bardzo złożony i skomplikowany, a jego wyjaśnienie mogłoby zapewne zapełnić kilkadziesiąt stron, ograniczę się więc tylko do rzeczy najważniejszych. Po pierwsze problem braku zgody nie pojawił się podczas wojny ale istniał chyba niemalże zawsze – tzn. od sformowania nowoczesnych sił zbrojnych wzorowanych na armiach europejskich. Musimy pamiętać, że tradycje historyczne były zawsze po stronie sił lądowych, które niejako z tego względu automatycznie domagały się priorytetu w uzbrojeniu i budżetowaniu. Japonia to kraj o bardzo dużych nazwijmy to „tradycjach militarnych”, wystarczy wspomnieć tu walki samurajów i krwawe wojny domowe, które toczyły się zasadniczo na lądzie. Japonia aż do czasów Meiji nie posiadała praktycznie żadnych nowoczesnych okrętów. Sprawa bardzo dziwna – kraj wyspiarski, którego bezpieczeństwo zewnętrzne w dużej mierze zależało właśnie od możliwości obrony własnych "morskich granic". Jest to jednak perspektywa nasza - „europejska”. Pamiętajmy, że aż do czasu pojawiania się „zagranicznych gości” - zwłaszcza Portugalczyków i Hiszpanów (a potem także pozostałych Europejczyków) Japończycy byli przekonani, że jedynym państwem poza „świętym cesarstwem” są bezkresne Chiny i „barbarzyńska” Korea... Pojawienie się Europejczyków obaliło w jakimś stopniu to bardzo naiwne i dziecinne myślenie, ale nie zmieniło faktu, że wojna na morzu dalej interesowała Japończyków w bardzo nikłym stopniu. Jeśli dodamy do tego lęk przed „otwartym oceanem” otrzymamy już niemalże pełny obraz. Dopiero komandor Perry ze swoimi „czarnymi okrętami” ostatecznie przekonał Japończyków o potrzebie ochrony swoich wód i ryzyku jakie niesie ze sobą kolejne zlekceważenie tego problemu.

Wprawdzie japońska marynarka miała również bogate doświadczenie i tradycje zdobyte na przybrzeżnych wodach azjatyckich to nigdy nie stanowiła samodzielnej i uporządkowanej siły bojowej, niezależnej całkowicie od sił lądowych. Flota była raczej nośnikiem armii lądowych, które mogły „bić się na wodzie”. Dopiero wspomniany komandor Perry zmusił szogunat do podjęcia zdecydowanych kroków. Możemy przyjąć więc, że okres formowania się nowoczesnej (w rozumieniu europejskim) marynarki przypada na koniec dominacji szogunatu Tokugawów i początek ery Meiji. Nie trudno wywnioskować, że z takiego „historycznego porównania” Amia zawsze wnioskowała na swoją korzyść. Pomimo, że marynarka japońska powoli budowała swój prestiż, a w latach 30-tych XX wieku doścignęła Zachód (wprawdzie nie bez jego pomocy) a nawet w wielu aspektach wyprzedziła go, to armia lądowa zawsze uważała, że to jej należy się priorytet, nie bez słuszności twierdząc, że na kontynencie okręty na wiele się nie zdadzą. Przypomnę, że to właśnie starszy brat Japonii – Chiny od zawsze stanowiły główny cel, czy raczej należałoby powiedzieć „marzenie” podboju.

W wyniku tego wszystkiego pomiędzy armią lądową a marynarką wytworzyła się niezdrowa rywalizacja nie tylko o wpływy polityczne czy finansowanie z budżetu. Efektem sporów była także konfrontacja technologiczna. Należy dodać, że Armia i Marynarka posiadały swoje własne siły lotnicze z własnymi ośrodkami badawczymi czy szkoleniowymi. Tak więc obie strony stanowiły w praktyce dwie samodzielne siły niezdolne w dużej mierze ze sobą kooperować. Oczywiście zdarzały się przypadki dobrej współpracy jednak absolutnie nie stanowiły one reguły, powszechna była raczej – w dużym uproszczeniu – powszechna niezgoda. Skutki tej fatalnej polityki ujawniły się już w 1943 roku kiedy to Marynarka nie była już w stanie udźwignąć na swoich barkach dalszego efektywnego prowadzenia działań powietrznych na Pacyfiku (zwłaszcza w rejonie Salomonów) a lotnictwo Armii ze względu na krótki zasięg swoich maszyn nie mogło w żadnym stopniu pomóc w odparciu zmasowanego natarcia Aliantów.

Jednak ten prosty podział Armia – Marynarka również nie jest ostateczny, gdyż wewnątrz każdego rodzaju sił zbrojnych istniały liczne nieporozumienia, czasami bardzo głębokie. Warto też zaznaczyć, że przedstawiciele sił lądowych bardzo często zarzucali Marynarce, iż pomimo ogromnych nakładów na jej rozwój – jej działania podczas wojny pozostawiały wiele do życzenia i że nie wykorzystywała ona swoich sił w sposób „odpowiednio zdeterminowany” (patrząc chociażby z perspektywy użycia przez Marynarkę swoich pancerników nie były to zarzuty bezpodstawne).

Wracając jednak do głównego tematu – zakończenia wojny. W 1945 roku Armia miała jeszcze jedną bardzo ważną przewagę nad Marynarką, a mianowicie posiadała jeszcze zdolne do walki siły, czego nie można było powiedzieć o resztkach zdziesiątkowanej floty, która faktycznie poniosła główny ciężar wojny z USA. Jeśli chodzi natomiast o proces kapitulacji, generalizując, jak to już wcześniej bywało - stanowisko sił lądowych było sztywne i zdecydowanie nie popierało japońskiej kapitulacji. Armia w większości opowiadała się za kontynuowaniem działań wojennych i była zdecydowana uczynnić niemalże wszystko aby funkcjonująca od lata polityka narodowa kokutai przetrwała.

Kokutai tłumaczyć można jako narodowy charakter czy też ustrój narodowy. Nieodłącznymi elementami kokutai były: system cesarski, przeświadczenie o wyższości rasy japońskiej, całkowite podporządkowanie się społeczeństwa władzy zwierzchniej.

Armia pełniła najbardziej destrukcyjną rolę w procesie kapitulacji. Była zdeterminowana do przeprowadzenia ostatecznej bitwy na terytorium Nipponu, nie biorąc pod uwagę fatalnych skutków jakie decyzja ta mogła ze sobą nieść. Przyczyn takiej determinacji trzeba szukać m.in w ogromnych wpływach militarystycznych idei, które stały się główną osią edukacji młodych Japończyków. Ponadto ożywiona w latach 30-tych koncepcja bohaterskiej śmierci, idei „bushido” i honoru wykluczała jakąkolwiek możliwość porażki. Kapitulacja dla ludzi, którzy wychowani zostali na wspaniałych zwycięstwach początku XX wieku i bogatej tradycji historycznej - i którym owe zwycięstwa do tego stopnia zniekształciły umysły - była niewyobrażalna i absolutnie nie do zaakceptowania. Ten specyficzny element typowo japońskiej mentalności był prawdopodobnie jedną z największych przeszkód dla osiągnięcia kompromisu. Pamiętajmy, że Japonia jeszcze w całej swojej historii nie stała przed tak poważnym zewnętrznym zagrożeniem, w zasadzie jeszcze nigdy na terytorium Cesarstwa nie doszło do bitwy lądowej na dużą skalę pomiędzy Japończykami a siłą zbrojną innego państwa.

Marynarka była bardziej elastyczna. Większość jej przedstawicieli nie chciała wojny z USA, ale co dziwne po wybuchu tejże wojny nie była w stanie przystać na bezwarunkową kapitulację. Nie oznacza to jednak, że w Marynarce jak już wcześniej wspomniano nie brakowało ludzi o nastawieniu „bojowym”. Jak chyba w każdym środowisku ówczesnej Japonii znaleźć można było tam grupę tzw. „jastrzębi” czyli zwolenników powiększania „chwały” Cesarstwa jak i frakcję „gołębi” czyli grupę ludzi o bardziej umiarkowanych poglądach. Marynarka generalnie prezentowała się bardziej „racjonalnie”, na co wpływ zapewne miał większy niż w przypadku sił lądowych kontakt z mocarstwami zachodnimi i większa „otwartość na świat”. Jest to oczywiście tylko bardzo umowny podział, gdyż sieć powiązań tamtego okresu była o wiele bardziej skomplikowana. W kontraście jednak do Armii, większość przedstawicieli marynarki prezentowała się bardziej „spokojnie” a przynajmniej była bardziej umiarkowana w wysuwaniu wyssanych z palca postulatów (choć mogło to wynikać z faktu, że nie było już czym walczyć...). Trzeba jednak wspomnieć o takich osobach jak Toyoda Soemu czy Ōnishi Takijirō, którzy chcieli podobnie jak przedstawiciele sił lądowych walczyć do końca. W opozycji stał do nich, wspomniany wcześniej admirał Yonai, który był zwolennikiem zakończenia wojny, chociaż i wokół jego osoby krąży wiele plotek, choćby takich, że dążył on do wybuchu wojny. Tezie tej jednak zaprzecza admirał Yamamoto, który uważał go za zdecydowanego przeciwnika konfrontacji z USA. Yonaia można jednak (z pewną ostrożnością) uznać w jakimś stopniu za przedstawiciela szerokich kręgów marynarki, które nie chciały dopuścić do totalnej katastrofy. Dla ścisłości trzeba też wspomnieć o nieco innych opiniach historyków, które „otwartość” i „normalność” Marynarki mocno kwestionują – według tych opinii Marynarka w kwestii polityki ekspansji niczym nie różniła się od swoich „kolegów” z Armii.

Jednak pomimo tego, że w 1945 roku trzecia co do wielkości flota wojenna świata została unicestwiona – zniszczona w bitwach lub nie możliwa do użycia z powodu braku paliwa – Marynarka też nie była zgodna co kapitulacji Japonii. Mimo większej uległości i bardziej realistycznego stanowiska podobnie jak w przypadku Armii, Marynarka stała na stanowisku, że narodowa polityka - kokutai jest niezbędnym elementem koniecznym dla przetrwania Cesarstwa. Istniała więc zgoda obu środowisk na to aby pomimo beznadziejnej sytuacji zrobić wszystko dla odrzucenia bezwarunkowej kapitulacji. Oczywiście istniały także wątpliwości co do jakiejkolwiek możliwości poddania się – przodowała tutaj Armia. Właściwym czynnikiem decydującym o kapitulacji był Cesarz, który pod wpływem swoich najbliższych współpracowników z tzw. „grupy pałacowej” postanowił zdecydować się na wybranie opcji pokojowej. Jednak prawdziwe stanowisko Hirohito jest bardzo trudne do ustalenia, zwłaszcza, że Cesarz wielokrotnie dał wyraz swojego dużego niezdecydowania.

Grupa pałacowa była nieformalnym określeniem najważniejszych przedstawicieli Dworu, którzy mieli zasadniczy wpływ na kształtowanie poglądów cesarza Hirohito.

Osoba cesarza Hirohito jest postacią niezwykle tajemniczą i mało znaną. Tylko krąg wybranych ludzi spośród elity społecznej i politycznej Japonii miał do niej dostęp. Należy pamiętać, że Cesarz był nie tylko podstawowym fundamentem istnienia japońskiego społeczeństwa i całego państwa, ale także głównym kapłanem narodowej religii shinto – której okres najdynamiczniejszego rozwoju przypada na przełom XIX i XX wieku – a także naczelnym (przynajmniej teoretycznie) dowódcą wojskowym.

System polityczny Japonii był w tamtym czasie na tyle skomplikowany, że jednoznaczne umieszczenie Cesarza i jego dworu w politycznej strukturze kraju jest niezwykle trudnym zadaniem. Podpowiedzią jest tu Konstytucja Meiji z 29 listopada 1890 roku, która w ramach określenia podziału władzy w centralnym punkcie umieszczała osobę tenno. Pomimo formalnego istnienia parlamentu, rządu, i innych demokratycznych instytucji – konstytucja przypisywała największe prerogatywy Cesarzowi i to wokół niego miała skupiać się władza nad krajem. Parlament, który za wyjątkiem dynamicznego rozwoju w latach 30-tych stanowił raczej dodatek niż centrum legislacyjne, pomimo próby wywierania wpływu na politykę państwa był praktycznie bezradny i pozbawiony znaczenia. Można powiedzieć, że odgrywał tylko pewną rolę, która miała nadać pozór legalności niektórym posunięciom. W rzeczywistości był zakładnikiem znacznie potężniejszych rozgrywających. Inna sprawa, że sam nieco się skompromitował, powodując znaczny spadek zaufania do niego japońskiego społeczeństwa.

W przypadku Cesarstwa – teorie zawarte w konstytucji pomimo, że (o ironio) wielokrotnie powoływano się na nie aby uzasadnić swoje decyzje - nie były do końca przestrzegane. Więcej, można nawet powiedzieć, że konstytucja sprzyjała manipulowaniu jej zasadami przy zachowaniu pewnych pozorów. Prawdziwą rolę odgrywał Dwór, rząd oraz wojsko, zwłaszcza te ostatnie od czasu zwycięstwa z Rosjanami i rozgromieniu Floty Bałtyckiej pod Cuszimą ciągle poszerzało swoje wpływy.

Natomiast Cesarz, który nie mógł w żaden sposób zostać pociągnięty do odpowiedzialności politycznej miał możliwość bardzo efektownego wpływania na losy kraju poprzez wpływ na rząd i możliwość wykorzystania swojej pozycji jako naczelnego organu władzy. Teoretycznie rząd nie musiał uzyskać żadnej autoryzacji Cesarza dla swych decyzji, który – jak sam później wspominał akceptował je ze względu na „wiarę” w podział kompetencji i odpowiedzialność poszczególnych części systemu politycznego. Hirohito był mocnym zwolennikiem tzw. teorii organicznej prof. Minobe w której Cesarz stanowił jeden z powiązanych z całością „organów władzy” (choć gdy profesor i jego teoria znalazła się w ogniu ataków Armii, Hirohito nie zrobił kompletnie nic aby wziąć w obronę koncepcję na podstawie, której działał...). Dodam tu tylko, że sam Cesarz uważał się za „monarchę konstytucyjnego” na wzór władcy Imperium Brytyjskiego – którego podziwiał i szanował. W praktyce jednak przepaść pomiędzy brytyjskim monarchą a Hirohito była ogromna. Istniała bowiem „cicha presja” która nakazywała informować Dwór o planach rządu i poszczególnych ministrów. Żadna kluczowa decyzja nie mogła zapaść zatem bez wiedzy „Syna Niebios”, pomimo że formalnie tak to wyglądało. Co więcej, żaden premier nie mógł zostać wybrany bez uprzedniej zgody Cesarza, który za pomocą swoich najbliższych współpracowników wraz z genrō praktycznie decydował o obsadzeniu stanowiska. Przez większość lat wyglądało to w taki sposób, że genrō wybierali kandydata i przedstawiali go do wyboru Cesarzowi, który formalnie mógł zgody nie udzielić, ale zazwyczaj zgadzał się decyzją „szacownego gremium”. Sytuacja zaczęła zmieniać się po 1924 roku, kiedy ostatnim żyjącym genrō został książę Kinmochi Saionji – zdecydowany przeciwnik rozszerzania wpływów Armii, można powiedzieć, że jeden z nielicznych „liberalnych doradców” cesarza Hirohito. Jego rola niestety cały czas malała. Nadal cieszył się wprawdzie ogromnym autorytetem i szacunkiem wśród Japończyków i elit politycznych, jednakże jak można się domyślać był on „niepożądanym elementem” w planach Armii, która nawet „wpisała” go na listę osób mających zostać zlikwidowanych podczas przewrotu 26 lutego 1936 roku. Jego rola zaczęła maleć systematycznie, nie tylko jednak za sprawą Armii, ale także niektórych osób z Dworu, dla których opinie księcia często kolidowały z ich własną strategią.

Wybrany tak premier nie mógł nie działać zgodnie z wolą dworu, gdyż jego kariera byłaby bardzo krótka (dobrym przykładem jest tu dymisja barona Tanaki). Uwidoczniło się to szczególnie w latach 30-tych, kiedy aktywne działania Dworu niejako przezwyciężyły okres wpływu demokratycznych instytucji, a otoczenie Cesarza skutecznie budowało „święty” wizerunek Hirohito, który po okresie niezdolności swego ojca do podejmowania jakichkolwiek działań miał przywrócić wiarę narodu w osobę tenno. Co do premiera był on w rzeczywistości zawsze w niekorzystnej sytuacji. Raz, że znajdował się pod presją Dworu, dwa – Armia wywierała na niego własne naciski, za niespełnienie których mógł on zapłacić własną głową. Sytuacja uległa nieco zmianie gdy premierem został Hideki Tōjō - przedstawiciel Armii, posiadający dodatkowo jej poparcie.

Cesarz i jego otoczenie wpływali więc na losy polityki bardzo zgrabnie – poprzez nieformalne działania i rozszerzony krąg kontaktów. Nie oznacza to oczywiście totalnej kontroli Cesarza nad wszystkim co działo się w kraju. Japoński władca miał bardzo mały wpływ np. na organizacje nacjonalistyczne i skrajnie prawicowe (sam stał się celem ich zamachów!), a także na siły lądowe, pomimo że był jej formalnym dowódcą. Trzeba jeszcze wspomnieć, że bardzo często Armia i Marynarka przedstawiała Dworowi nieprawdziwe raporty na temat stanu wojsk i sytuacji na froncie. Trzeba jednak w tym miejscu dodać, iż tłumaczenia Hirohito po wojnie, że nie miał pojęcia o rzeczywistej sytuacji są zwyczajnie nieprawdziwe, gdyż Cesarz miał własną sieć agentów informujących o sytuacji wojennej. Do tego dochodzi jeszcze podnoszona przez historyków kwestia aktywnego „mieszania” się w plany Armii i Marynarki – skoro Cesarz sam angażował się w wydawanie rozkazów – jak mógł nie wiedzieć nic o prawdziwym obrazie sytuacji? Nie ma także pewności co do prawdziwych intencji Hirohito wobec USA. Jego stanowisko wobec wojny chińsko-japońskiej również nie było jednoznaczne. Dlaczego nie zatrzymał eskalacji konfliktu w 1937 roku a był w stanie aktywnie zaangażować się w działania, które w efekcie zapobiegły totalnej zagładzie kraju w 1945 roku?

Wrócę jeszcze na moment do istotnego zagadnienia „promocji” osoby Hirohito. Ważkim czynnikiem, który zmusił Dwór do aktywnej promocji osoby „boskiego władcy” były także ciągle narastające wpływy wojska, które udowodniło w przeszłości, że kontrola gabinetu nad ich poczynaniami praktycznie nie istniała, a decyzje rządu często przez sił lądowe były po prostu lekceważone. Nie może tu dziwić fakt, że większa część elity politycznej było powiązana z Armią i Marynarką a typowo cywilne ośrodki władzy było mało skuteczne i nie dysponowały odpowiednią siłą polityczną. Niezwykle ważnym czynnikiem mającym wpływ na życie Hirohito był jego edukacja. Prowadzona w specjalnym założonym do tego instytucie – Togu-Ogakumonjo pod „opieką” hrabiego i kapitana marynarki Ogasawary Naganari oraz admirała Tōgō Heihachirō – zwycięzcy spod Cuszimy. Tryb nauczania obejmował nie tylko zakres przewidziany w „standardowych” szkołach, ale także wysoko rozbudowaną edukację militarną, która dla przyszłego dowódcy sił zbrojnych miała kapitalne znaczenie. Na zlecenie najważniejszego z genrō - Yamagaty Aritomo, gen. Nara Tekeji opracował specjalny plan kształcenia księcia i stał się głównym odpowiedzialnym za prowadzenie edukacji wojskowej.

Cesarz już od swoich najmłodszych lat był więc kształcony w systemie, który stawiał związki z Armią i Marynarką na najwyższej pozycji, determinując poniekąd możliwości przyszłego władcy i jego rolę w państwie. Dodatkowo młody Hirohito wychowywany od początku w przekonaniu swojej wyjątkowości i braku jakiejkolwiek odpowiedzialności politycznej, kiedy jego formalny niepodważalny autorytet był przypisany z góry, żył w totalnym oderwaniu od rzeczywistości i aktualnych problemów państwa i jego ludności. Ponadto oficjalna wykładnia historii kraju będąca mieszanką nacjonalizmu i pewnego rodzaju rasizmu oraz mitu jego „boskiej władzy” przedstawiana młodemu wtedy jeszcze chłopakowi nie mogła nie mieć wpływu na jego charakter i co ważniejsze fałszowała obraz świata. Niezależnie jednak od edukacji militarnej, która miała przygotować go do pełnienia obowiązków naczelnego dowódcy sił zbrojnych, zostały opracowane tzw. instrukcje dla Cesarza (teiogaku), które w odróżnieniu od edukacji wojskowej miały przygotować Hirohito do pełnienia nadrzędnej roli w systemie politycznym, społecznym oraz do odgrywania istotnej roli w środowisku międzynarodowym. Opracowany w głównej mierze przez profesorów z Cesarskiego Uniwersytetu w Tokio plan nauki obejmował: historię, matematykę, fizykę, ekonomię, język francuski, chiński, japoński, kaligrafię oraz etykę. Ważną dziedziną była także nauka religijnych rytuałów, które odgrywały ogromną rolę w religii Shinto. Przypomnę, że Cesarz był jej głównym kapłanem. Dzięki takiemu połączeniu – administracji państwowej oraz religii – chciano osiągnąć teokratyczny ideał: doskonałej jedności (saisei itchi) w zarządzaniu państwem.

Można nawet zaryzykować twierdzenie, że przedstawiciele Dworu specjalnie kształtowali postawę Cesarza w taki a nie inny sposób tylko po to aby idealnie wpasować go do koncepcji kokutai oraz po to aby spełniał oczekiwania jakie owa polityka ze sobą niosła. Hirohito od dzieciństwa był silnie przesiąknięty ideą narodową, wyjątkowością japońskiej rasy przed którą stało olbrzymie wyzwanie – wyzwolenie i zaprowadzenie pokoju w Azji. Zresztą to stwierdzenie znalazło się w odczytanej narodowi decyzji o zakończeniu wojny. Proces edukacji był więc jednym z głównych czynników determinujących osobowość przyszłego władcy a w jej proces zaangażowano najtęższe umysły ówczesnej Japonii.

Istotną rolę w kształtowaniu poglądów Cesarza mieli przedstawiciele Dworu wraz z genrō i jusshinami, których wpływ na młodego władcę był potężny. Szczególne znaczenie miał Dwór, który skupiał elitę japońskiej polityki i dyplomacji. Towarzyszący Cesarzowi ludzie należeli do jednych z najlepszych jakimi Japonia dysponowała w tamtym czasie. Nie oznacza to, że w pozostałych kręgach szczególnie Armii i Marynarki brakowało utalentowanych ludzi. W rzeczywistości było nieco inaczej, w grupie rządzących ówczesną Japonią przeważali ludzie wywodzący się z kręgów wojskowych. Większość ministrów czy też premierów była generałami i admirałami w stanie spoczynku, którzy pamiętali jeszcze wojnę japońsko – rosyjską i to z niej jakby nadal czerpali swoją dumę.

Jednak mimo wszystko koła wojskowe miały także wpływ na samego Cesarza, był on przecież naczelnym dowódcą sił zbrojnych Cesarstwa i konstytucja umożliwiała mu bezpośrednie wydawanie rozkazów armii i flocie. Zazwyczaj było jednak zupełnie odwrotnie - to Armia kontrolowała w pewnym sensie Cesarza, który wielokrotnie dawał przykłady swojego niezdecydowania. Chociaż jak wspomniano, sam Cesarz również aktywnie mieszał się do stricte wojskowych decyzji – prawdziwy obraz relacji pomiędzy Cesarzem a siłami zbrojnymi jest więc bardzo złożony i zawiera w sobie wiele znaków zapytania. Można nawet zaryzykować tezę, że każde środowisko chciało wykorzystać osobę władcy do własnych celów, tenno zaś razem z jego najbliższym otoczeniem próbował robić w pewnym stopniu to samo... Trzeba koniecznie zaznaczyć, że ze względu na mocne powiązanie tenno z przedstawicielami Dworu bardzo trudno określić, które poglądy były faktycznie jego własnymi poglądami a co było „zaszczepioną” w jego głowie przez Dwór „słuszną wizją”. Tu dochodzimy do kolejnego bardzo ważnego problemu – teoretycznej władzy Cesarza. W świetle konstytucji tenno dysponował możliwościami podejmowania intensywnych działań, poprzez które mógł kontrolować rząd, armię i flotę dzięki wykorzystaniu jego „boskiej” pozycji oraz naczelnego i najważniejszego organu władzy. Dlaczego jednak nie korzystał w pełni z tej możliwości, skoro sam miał świadomość własnej wyjątkowej pozycji? Niestety na to pytanie jednoznacznej odpowiedzi nie ma, pozostawię więc je otwarte.

W tym miejscu warto jeszcze wspomnieć o dwóch podstawowych „mitach” na temat działań Hirohito. Pierwszy przyznaje rację powojennej propagandzie, iż Cesarz był tylko marionetką w rękach militarystów i nie miał żądnego wpływu na przebieg wydarzeń – mógł tylko przytakiwać działaniom Armii, gdyż inaczej „straciłby głowę”. Druga wersja jest taka, że Cesarz wiedział o wszystkim i nic bez jego wiedzy wydarzyć się nie mogło, więcej - aktywnie angażował się praktycznie we wszystkie najważniejsze decyzje. Prawdziwy obraz jest trudny do ustalenia, gdyż część dokumentacji dotycząca podejmowania decyzji w Cesarstwie, a także dokumentów odnoszących się do działalności tenno została zniszczona przed wkroczeniem wojsk USA. Ponadto wiele materiałów nadal znajduje się zamkniętych w japońskich archiwach.

Wspominam o tym wszystkim nie przypadkowo, gdyż w dalszych częściach opisujących wydarzenia po kapitulacji, informacje te mogą być pomocne.

Wracając do głównego tematu - jak więc widać z powyższego sytuacja polityczno-społeczna Cesarstwa była tak zagmatwana, że czasami dziwię się, iż możliwe było podjęcie jakiejkolwiek decyzji... Stan japońskiej polityki przypominał gotującą się zupę, do której wrzucano coraz więcej składników a mimo to była ona ciągle jadalna i nie traciła zasadniczo swojego smaku (czyli wizji „wyzwolenia” narodów Azji).

Co do najważniejszego zagadnienia, czyli udziału tenno w kapitulacji Japonii - bez jego udziału sprawa mogłaby się zakończyć naprawdę tragicznie i sama Japonia jeszcze bardziej pogrążyła by się w odmętach beznadziei. Nie będę w tym miejscu powtarzał przebiegu negocjacji opisanych w poprzedniej części, pragnę zwrócić tylko uwagę na kilka bardzo istotnych kwestii.

Pierwsza - zasadniczą - jest pogląd samego Cesarza na sprawę kapitulacji. Dlaczego właściwie tenno postanowił zainterweniować w działania wojskowo-politycznego kierownictwa? Jak wspomniano w części II poglądy Cesarza ewoluowały wraz z obracaniem coraz większych połaci kraju w dymiące zgliszcza. Jednak pozostaje pytanie czy mimo wszystko były to „prywatne” poglądy Hirohito czy tylko stanowisko otaczających go osób, które Hirohito bardzo łatwo sobie przyswajał – z punktu widzenia praktyki rządzenia nie było to niczym dla niego niezwykłym. Zaryzykuję tezę, że większa część jego politycznej kariery była niejako „sterowana”. Stosunek Cesarz-podwładni w przypadku Japonii jest bardzo trudny do jednoznacznego określenia. Formalnie bowiem Cesarz stanowił najwyższy autorytet w państwie, ale nie przeszkadzało to aby wykorzystać jego osobę dla własnych politycznych celów. Zastanawiające w dalszym ciągu są „prawdziwe poglądy” Hirohito na stan państwa w 1945 roku. Czy naprawdę Cesarz zadecydował o swojej decyzji sam, czy po prostu przekonały go poglądy najbliższego otoczenia? Czy gdyby nie plan Kido i działania innych osób na Dworze, tenno zdobył się na samodzielną interwencję, która w praktyce rządzenia była wręcz niesłychana (tylko jeden raz - w 1936 roku Cesarz zdobył się na śmiałą interwencję)? Mimo wszystko to Cesarz dwa razy na posiedzeniach kierownictwa Cesarstwa „sam przedstawił” (przez wiele lat Hirohito po prostu nic nie mówił...) własne poglądy i nakazał podjąć zdecydowane działania. W ostatecznym rozrachunku więc to do niego należała finalna decyzja o przerwaniu wojny, nawet gdyby kręgi dążące do zakończenia wojny wykorzystały jego osobę z pełną premedytacją – wiedząc, że tylko osobista interwencja władcy (nawet gdyby jej korzenie nie pochodziły od niego samego) może zmienić cokolwiek. Nie dopuszczano myśli, że ktoś mógłby być na tyle bezczelny aby zakwestionować pragnienia „ojca narodu”. O ile politycy jak się okazało – nie do końca byli gotowi zgodzić się ze zdaniem Cesarza, to nie wiadomo jak zachowałby się naród gdyby na jaw wyszła np. jawna niesubordynacja jego podwładnych. Dla społeczeństwa politycy nie mogli "mierzyć się" z Cesarzem, dopóki tenno dawał przyzwolenie na działanie o tyle nikt nie mógł się sprzeciwiać. Oczywiście naród mógł o niczym się nie dowiedzieć, ale na szczęście sam „mityczny autorytet” i szacunek dla tradycji (pamiętajmy, że bunt wobec cesarza był niejako również buntem wobec jego przodków – więcej dla całej bogatej tradycji cesarstwa, która skupiała się w jego osobie) Cesarza, ostudził niektóre gorące głowy choć nie wszystkie.

Trzeba więc przyznać, że Hirohito postąpił rozsądnie i na swój sposób odważnie. Można sobie wyobrazić sytuację, kiedy to Cesarz pomimo prywatnych pragnień o zakończeniu wojny, nie decyduje się tak otwarcie i zdecydowanie wystąpić przeciwko wieloletniej tradycji i nie decyduje się na żaden ruch... Z drugiej strony jak wspomniano wcześniej Cesarz wcale nie był tak bierny w kształtowaniu polityki państwa jak się to powszechnie przedstawia – właśnie dzięki zakulisowym działaniom jego otoczenia. Otwarte wystąpienie Cesarza może oznaczać tylko jedno – sytuacja była na tyle tragiczna, że tylko publiczne posłużenie się najwyższym, najbardziej szanowanym i respektowanym symbolem Cesarstwa mogło przerwać tragiczną sytuację w jakiej znalazła się Japonia. Oczywiście słusznie można by zauważyć, że plan powiódł się tylko dlatego, że Cesarz był po prostu Cesarzem a nie tą konkretną osobą – czyli Hirohito. Sam fakt, że najwyższy władca „wtrąca” się tak otwarcie i publicznie do decyzji gabinetu był już niesłychany. Japończycy, którzy posiadają ogromny autorytet wobec władzy zwierzchniej po prostu musieli pogodzić się z takim niespodziewanym obrotem sytuacji, nie było bowiem innej drogi. Nawet gdyby całe społeczeństwo myślało inaczej – szacunek dla „świętego władcy” nakazywał podporządkować się jego zwierzchnictwu. Jak Czytelnik miał możliwość zobaczyć w II części, niektórzy mieli odwagę aby otwarcie rzucić wyzwanie jego decyzjom, jednak jestem przekonany, że dla przeciętnego Japończyka było to niewyobrażalne, zwłaszcza iż władca przemówił do nich osobiście (a to była kolejna niesłychana niespodzianka)!

Dlatego też jak sądzę, tylko publiczna decyzja mogła odnieść skutek. Gdyby „porozumienie” np. udało osiągnąć się nieformalnymi kanałami a decyzję o kapitulacji ogłosiłby rząd, nie wiadomo czy społeczeństwo nie zareagowałoby zupełnie inaczej... Proszę sobie wyobrazić, rząd który cały czas zagrzewał naród do walki nagle „ni stąd ni zowąd” wygłasza decyzję o kapitulacji...

Ostatecznie więc jeśli chodzi o zakończenie wojny to ocena Hirohoto może być tylko pozytywna, nawet gdyby jego „najważniejsza” decyzja w życiu podyktowana była zupełnie innymi przesłankami. Wydaję się nawet, że historia postanowiła dać tenno „szansę”, którą wykorzystał. Uważam, że gdyby nie jego interwencja, niezależnie od tego jaki miała ona wymiar, wojskowo-polityczne kierownictwo nie doszło by do porozumienia a wizja wojny domowej (u progu inwazji wojsk USA!) wcale nie była ideą z powieści Sience-fiction...

Wypada zauważyć, że podejmując się tej wyjątkowej i symbolicznej decyzji tenno jakby trochę przykrył ciemną plamę wcześniejszych działań, gdyż to bowiem ostatecznie za jego pozwoleniem Japonia rzuciła się w wir wojny z Aliantami. Niezależnie od tego co myślał, jaka była praktyka rządzenia i jak wyglądały prawdziwe relacje pomiędzy stronami politycznego sporu to właśnie on symbolizował majestat cesarstwa i nie może zmyć swojej odpowiedzialności żadnymi polityczno-społecznymi wymówkami. Mimo, że militaryści robili co mogli aby wojna wybuchła, nie wiadomo czy zdobyli by się na otwarty bunt gdyby w 1941 roku Hirohito zachował się tak jak cztery lata później. Być może po prostu tak naprawdę nie miał nic przeciwko wojnie, ale żeby zamaskować jego prawdzie poglądy było trzeba zorganizować odpowiednią farsę.

Warto jednak spojrzeć na całą kwestię „boskiej interwencji” z zupełnie innej perspektywy i postawić pytanie, czy rzeczywiście jedyną przesłanką do zakończenia wojny była troska o swoich podwładnych? Czy jak już wcześniej wspomniano za kapitulacją nie stało jeszcze coś innego? O ile na pewno dla części elity politycznej chęć przetrwania narodu i chęć ochronienia kraju przed totalną destrukcją była zasadnicza, czy najwyższe kierownictwo wraz z Cesarzem nie patrzyło na sprawę trochę inaczej. Nie chodzi tu nawet o pojęcie obrony „honoru narodu” czy jego przetrwania ale sprawę kluczową dla „ducha narodu”– kokutai oraz system władzy cesarskiej.

Jeśli nie troska o podwładnych i kraj, więc co? Jestem przekonany, że jedna sprawa zasługuje na omówienie. Dotyczy ona wprawdzie ludności ale nieco w innym ujęciu. Dalsze prowadzenie wojny mogło doprowadzić społeczeństwo na skraj rozpaczy a ryzyko wybuchu ogólnonarodowego buntu było więcej niż wysokie. Raporty tajnej policji wskazywały, że społeczeństwo nieustannie traci „wolę walki” a nastroje wymykają się coraz bardziej spod kontroli... Zmęczona ludność coraz bardziej traciła wiarę w sens prowadzenia wojny. Jak bowiem można się zachować kiedy pomimo zapewnień propagandy płynących codziennie z głośników o gotowości Armii do prowadzenia wojny - na Japonię codziennie spadały setki bomb, a amerykańskie samoloty niemalże bezkarnie latały nad Nipponem i ostrzeliwały praktycznie wszystko co tylko można było. Wielu dochodziło więc do wniosku „że coś tu nie gra”, mogło też pojawić się podejrzenie, że ktoś być może bawi się życiem Japończyków tylko po to aby ocalić „duchowe przywództwo” nad narodem.

Wielu historyków podnosi argument, że tak naprawdę to co liczyło się dla elity politycznej najbardziej to wyjście z wojny bez zmiany systemu politycznego z Cesarzem na czele – czyli zachowanie kokutai, które w dużym stopniu pozwalało utrzymać społeczeństwo „w ryzach” a często trzymać je w niewiedzy czy po prostu oszukiwać. Dla tego celu można było poświęcić niemalże wszystko, jednakże ryzyko obalenia „świętego ustroju” od wewnątrz - przez własny naród w wyniku buntu stanowiło o wiele większe ryzyko niż obca okupacja. W takim scenariuszu elity polityczne straciłyby nie tylko twarz ale prawdopodobnie też „głowę”... Podpowiedź w tej kwestii może stanowić opinia, że w rzeczywistości użycie bomby atomowej przez USA oraz wypowiedzenie wojny przez Związek Radziecki były „darem bogów” - tenyū (terminu tego użył m.in. adm. Yonai), gdyż pozwalały one Japonii na przerwanie wojny bez „utraty twarzy”. Jednym słowem wydarzenia te stały się dobrą wymówką aby przedstawić światu, że Japonia kapituluje z powodu „okoliczności zewnętrznych” a nie z powodu narastającego niezadowolenia wśród mieszkańców i praktycznie całkowitej niewydolności wewnętrznej kraju. Rzuca to dużo światła na kwestię traktowania ludności Kraju Kwitnącej Wiśni przez jej „elity”. Także sam przebieg rozmów z Aliantami czy próby negocjacji z ZSRR obracały się również głównie wobec kwestii zachowania prerogatyw Cesarza i systemu w jakim funkcjonował - „dobrobyt” narodu nigdy nie stanowił pierwszego celu dążenia do pokoju (jeśli w ogóle znajdował się w orbicie negocjacji...).

Można się więc zastanowić czy „go-seidan” (święta decyzja) Hirohito była powodowana chęcią uratowania przed katastrofą narodu czy też po prostu własnych pozycji? Czy była także „jego” inicjatywą, czy tylko jedynym możliwym wyjściem z sytuacji? Jednoznacznej odpowiedzi możemy jednak nigdy nie poznać...

Podsumowując opisywane tutaj zagadnienia. Hirohito na pewno „uratował sytuację” lecz patrząc z drugiej strony, wcześniej nie wykazał dużej determinacji do zakończenia wojny i gdyby nie zabiegi najbliższego otoczenia a zwłaszcza barona Kido, nie wiadomo czy Cesarz sam użyłby swojego autorytetu do przeforsowania decyzji o poddaniu się. Rodzi się też pytanie – dlaczego zareagował tak późno? Czy dlatego, że sam był zwolennikiem „ostatecznej bitwy”? Czy też dlatego, że nie chciał naruszyć oficjalnej praktyki rządzenia, która zakładała, że cesarz nie powinien ingerować bezpośrednio w decyzje Najwyższej Rady i gabinetu, tylko akceptować uzgodnione stanowisko? Czy też po prostu bał się utraty władzy i czekał do momentu, który dawał chociaż minimalną gwarancję na zachowanie po wojnie „świętego ustroju”? Czy może ryzyko buntu w społeczeństwie było tak duże, że każda dalsza zwłoka mogła zakończyć się podwójną katastrofą – zewnętrzną i wewnętrzną?

Pomimo braku jednoznacznych i klarownych odpowiedzi na te pytania, trzeba jednak uznać decyzję tenno za decyzję słuszną i właśnie jemu przypisać ostateczny udział w obronie Japonii przed totalną zagładą.

Informacje o artykule

Autor: Tomasz Kajzerek
Data dodania artykułu: 10.07.2011
Data modyfikacji artykułu: 25.04.2021
Prawa autorskie »

Podziel się ze znajomymi
Komentarze

wstecz

Ta strona internetowa używa plików cookies. Jeśli nie blokujesz tych plików w przeglądarce to zgadzasz się na ich użycie. Więcej informacji w naszej polityce cookies. zamknij