Historia

Japońsko-meksykańskie plany cesarza Wilhelma, cz. 1



16 stycznia 1917 roku Minister Spraw Zagranicznych Cesarstwa Niemieckiego Arthur Zimmermann wysłał do ambasadora w Stanach Zjednoczonych, którym był cieszący się powszechną sympatią hrabia von Berstorff, list. Kiedy wpadł on w ręce deszyfrantów z Room 40, pierwszowojennego odpowiednika Bletchley Park, początkowo chcieli go oni potraktować, jako najzwyklejszą, rutynową przesyłkę. Uwagę zaangażowanych w odczytywanie tego pisma mężczyzn: Williama Montgomery'ego oraz Nigela De Greya, zwrócił jednak wyraz Meksyk. Bowiem, walczące w Europie Niemcy do kontynentu amerykańskiego wiele mieć nie mogły. Zdziwienie deszyfrantów spowodowało, ze zajęli się listem ze zdwojoną siłą. Wkrótce, spośród kolumn cyfr wyłoniły się dwa następne słowa: sojusz oraz Japonia.

Obydwaj pracownicy Room 40 spojrzeli na siebie poznając, że mają przed sobą informację superważną. Jakież bowiem znaczenie mogły mieć te słowa? Czy oznaczały one, że Japonia, sojusznik aliantów na Dalekim Wschodzie, nagle zmienia stronę? Lecz co ma do tego ten nieszczęsny Meksyk? Room 40 zabrał się ostro do roboty i po dwóch godzinach uzyskano wstępne wyniki, które przedstawiono Szefowi Wywiadu Marynarki Wojennej, czyli Director of Naval Intelligence, admirałowi sir Williamowi Reginaldowi Hallowi. Ten zrozumiał, jaką bombę trzyma w ręku, a kiedy tekst w całości odszyfrowano owa bomba jeszcze powiększyła rozmiary. Bowiem, Cesarstwo Niemiec oferowało Japonii za pośrednictwem Meksyku sojusz, natomiast Meksyk, jako koalicjant, miał uzyskać pomoc w odebraniu utraconych na rzecz Stanów Zjednoczonych terenów w Kalifornii, Teksasie i Nowym Meksyku. Wiadomość ta stała się kroplą, która przelała kielich. USA, dotychczas twardo stojące na stanowisku nieangażowania się w konflikt, poparły ententę. Jednakże, jak do tego doszło, że Japonia, według planów Kaizera, miała wziąć stronę Państw Centralnych? Tutaj musimy się cofnąć nieco w czasie.

W latach 90-tych XIX-ego wieku szybko rozwijająca się Japonia wygrała wojnę z wielkimi, lecz nierozwiniętymi Chinami. Niektórzy zaczęli doceniać znaczenie faktu, że na Wschodzie powstaje nowy gracz, mogący zaburzyć dotychczasową równowagę pomiędzy dominującymi państwami. Nawet więcej, zaczęli przypuszczać, że silna Japonia jest w stanie podbić Europę. Wśród tych, którzy uwierzyli w taką możliwość był również kajzer Wilhelm. Japończycy stanowili dla niego Die gelbe Gefahr!, czyli Żółte niebezpieczeństwo! Przekonaniu temu dał wyraz nie tylko w polityce antyjapońskiej w Chinach, co zresztą robiły także inne państwa, które za pomoc Cesarstwu Środka, po wojnie chińsko - japońskiej, zagarnęły same kawał jego prowincji, ale także w sztuce. Na przykład władca Niemiec wpadł na iście monarszy pomysł. Oto polecił swojemu nadwornemu malarzowi Knackfussowi wykonać obraz przedstawiający Buddę na smoku nad Europą. Poniżej wiele miast Starego Świata obróconych leżało w gruzy, przeciw zaś nadchodzącemu niebezpieczeństwu zwracało się siedem niewiast symbolizujących europejskie kraje. Najpotężniejszą z nich była Germania, która wyciągała miecz stawiając czoła przeciwnikowi. Spoglądał na powyższą scenę archanioł zachęcający Europę do oporu. Owo dzieło tak spodobało się kajzerowi, że posłał w darze jego kopię wszystkim ambasadom w Berlinie, spokrewnionym koronowanym głowom oraz wybranym oficjelom.


Kajzer Wilhelm II, niemiecki cesarz i król Prus
Zdjęcie ze strony http://www.beltwild.de/rentenreich.htm

Jednakże inne państwa niewiele sobie robiły z opinii Wilhelma. Wielka Brytania zawarła 30 stycznia 1902 roku z Japonią sojusz, w którym m. in. uznawała specjalną pozycję Kraju Kwitnącej Wiśni w Korei. Zaś wygrana wojna z Rosją pokazała światu, że nowa azjatycka siła może mierzyć się z krajami europejskimi. Co ciekawe, kajzer sam namawiał do owej wojny swego kuzyna Nikk'ego, jak pieszczotliwie nazywał w listach cara Mikołaja, wmawiając mu, że Rosja jest przedmurzem Europy przeciwko Azjatom.

Rok 1905 dał Japonii kolejne ważne porozumienia:
-  29 lipca - układ z USA dotyczący Korei i Filipin (tzw. układ Katsura - Taft),
- 12 sierpnia - kolejny układ z Wielka Brytanią, mówiący o wzajemnej pomocy wojskowej oraz wspólnej ochronie interesów w Azji,
-  5 września - traktat pokojowy z Rosją.

Ponadto zawarto układy z Chinami i Koreą. Jak więc widać polityka japońska obejmowała cały świat bez względu na chęci, czy niechęci kajzera. Zresztą, po wojnie rosyjsko - japońskiej także władca Niemiec stracił pewność, czy Japończycy są dalej Żółtym Niebezpieczeństwem, czy raczej Prusakami Wschodu. Jeżeli zaś to drugie, to jak należy ich przekonać do polityki, która byłaby zgodna z interesem Niemiec? Właśnie tutaj pojawił się Meksyk.

Meksyk był krajem, który swego czasu, cesarz Wilhelm usiłował wykorzystać do lokowania prywatnych kapitałów. Inwestycja nie wyszła, stąd Wilhelm miał osobisty powód niechęci do Stanów Zjednoczonych, które, wykorzystując doktrynę Monroe'go, zostawiały półkulę zachodnią dla siebie. Jednakże, gdyby tak Meksyk uderzył na Stany Zjednoczone, albo lepiej, Stany na Meksyk, czy gnębione przez Jankesów narody Ameryki Łacińskiej nie powstałyby przeciwko włodarzom z Waszyngtonu, prosząc jednocześnie o pomoc najwspanialszy naród na świecie, czyli niemiecki? No tak, ale Meksyk sam w sobie był stosunkowo słaby, gdyby więc Japonia weszła w sojusz z Meksykiem? Tak, to byłoby piękne, a niemiecki cesarz byłby z siebie dumny. Takie to plany snuł kajzer, plany ogólnie rzecz biorąc mało realne, jednakże, mające pewne podstawy, które nakłaniały wielu do przyjęcia podobnego stanowiska. Trzeba przyznać, że w owym czasie Japonia oraz Ameryka miały rzeczywiście szereg spornych interesów na Pacyfiku, chociażby dotyczących Filipin.

No i w 1907 roku Wilhelm rzeczywiście otrzymał potwierdzenie swoich przypuszczeń. Rzeczywiście, Japończycy zaczęli szykować akcję zbrojną przeciwko Stanom. W 1906 roku rozpoczęto budowę Kanału Panamskiego zaś następnego roku kajzer dostał meldunek informujący, że wielka armia japońska gromadzi się ukradkiem, ażeby odebrać Jankesom Panamę. Pisał mu osobiście o tym jeden z prywatnych informatorów przebywający w południowym Meksyku. Widział on ponoć na własne oczy japońską armię, która w sile dywizji prowadziła tam normalne ćwiczenia jednocześnie udając zwykłych pracowników plantacji kawy. Czy faktycznie taka sytuacja miała miejsce, nie wiadomo, wszakże kajzer ucieszył się potwierdzeniem własnych przypuszczeń i poinformował o wszystkim kuzyna Nikk'ego, dodając jednocześnie, że Londyn, sojusznik Tokio, jest przerażony całą sytuacją, jako że będzie musiał zerwać albo z Ameryką, albo z Japonią. Jakaż więc byłaby to wspaniała sprawa. Meksyk i Japonia przeciwko USA wspomaganych przez Europę. Żółte niebezpieczeństwo się pokona, zaś miejsce osłabionej wojną Ameryki zajmą na zachodnim kontynencie Niemcy. Plan niemal genialny. Niemal, bo jeszcze trzeba było namówić Theodore'a Roosevelta, żeby zrozumiał, że jego dziejowa misja to wojna z Meksykiem i Japonią. Wprawdzie prezydent USA jakoś nie chciał tej prawdy zrozumieć wystarczająco szybko, jednakże kajzer był przekonany, że czas zrobi swoje. Żeby mu pomóc w tym zakresie przedstawił nawet swoje informacje na temat Japończyków szykujących wojsko na plantacjach kawy w Meksyku. Swoje założenia polityki wyłożył m. in. w New York Times'ie, kiedy to perorował na temat wojny japońsko - amerykańskiej, tworzonego sojuszu Chiny-USA-Niemcy, zdradzie Anglii, która sprzedała białą rasę etc. Przeprowadzający wywiad Bayard Hale, germanofil, nie dał tego do druku. Słusznie przekonany, że takie bzdety oraz dziwności wyciągane przez kajzera nie służą interesowi Niemiec. Postanowił więc przed publikacją spotkać się z prezydentem Rooseveltem, który ostrymi słowami publikację odradził. Dziennik amerykański zastosował się do uwag swojego prezydenta. Wywiad się nie ukazał. Jednakże co nie wydrukował New York Times, wydrukował londyński Daily Telegraph, któremu kajzer udzielił kolejnego, dosyć podobnego treściowo, wywiadu. Wybuchła burza dyplomatyczna, którą Wilhelm przeczekał na polowaniu w Pszczynie.


Katsura Taro
Zdjęcie ze strony http://ww1.m78.com/sib/anglojapanese%20alliance.html

Dwaj politycy, mężowie stanu należący do genro, sprawowali władzę w Japonii jako premierzy w latach 1901 - 1913. Katsura Taro był wtedy 3-krotnie prezesem Rady Ministrów, Saionji Kinmochi dwukrotnie. Katsura Taro, 6-ta osoba na stanowisku szefa rządu: jako 11 premier, od 2 czerwca 1901 do 7 stycznia 1906, jako 13 premier od 14 lipca 1908 do 30 sierpnia 1911, jako 15 premier od 21 grudnia 1912 do 20 lutego 1913. Saionji Kinmochi, 7-a osoba na stanowisku szefa rządu: jako 12 premier od 7 stycznia 1906 do 14 lipca 1908, jako 14 premier od 30 sierpnia 1911 do 21 grudnia 1912.

Jednakże rodzi się pytanie, czy słowa kajzera były tylko jego wyimaginowaną rzeczywistością, własnym widzimisię niemającym podstaw? Pewnie w znacznej części tak, jednakże faktycznie, pomiędzy Japonią i Meksykiem coś się w owym okresie działo. Kilka miesięcy przed wywiadem dla londyńskiego dziennika, amerykański przedstawiciel w Gwatemali informował, że chodzą słuchy, iż istnieje tajny układ pomiędzy rządami w Tokio i Ciudad Mexico. Ponoć na jego mocy Japonia uzyskała dostęp do Zatoki Magdaleny, najlepszego kotwicowiska na pacyficznym wybrzeżu Meksyku. Czy układ został zawarty? Nie wiadomo. Wiadomo jednakże, iż Japonia i Meksyk naprawdę miały bliskie relacje. Ponadto, obydwa kraje zbliżała niechęć do Stanów. Meksyk pragnął rewanżu za utratę Teksasu, natomiast Japonii nie podobały się amerykańskie ograniczenia w przepływie siły roboczej do Stanów. Okazało się nagle, że Meksykanie są Japończykami, potomkami rybaków, którzy gnani burzą przekroczyli ocean osiedlając się potem w Ameryce. Takie przynajmniej stanowisko wyrażali poważni przedstawiciele rządu tokijskiego. Meksyk zaczęły odwiedzać japońskie okręty szkolne, a z wizytą przyjeżdżali oficjale. Jednym z nich był admirał Rokuro Yashiro. Na bankiecie wydanym w Chapultepec przez meksykańskiego ministra wojny nieraz padały słowa o wzajemnym braterstwie, tej samej krwi, narodowym honorze oraz walce przeciwko wspólnemu wrogowi. Jednocześnie dawano do zrozumienia, iż owym wrogiem są Stany Zjednoczone.

Oczywiście, od deklaracji do akcji droga daleka, toteż Waszyngton nie był specjalnie zaniepokojony. Dlatego też Niemcy, którzy kompletnie nie mogli zrozumieć dlaczego Stany nie atakują Meksyku, postanowili pomóc trochę Amerykanom we właściwym wyborze polityki. Oto ogłoszono, że niemiecki superagent Horst von der Golz wykradł traktat zawierany z Japonią szefowi Ministerstwa Finansów Meksyku. Sprawa miała mieć miejsce w Paryżu, gdzie minister Jose Yves Limantour przybył, by negocjować pożyczkę oraz prowadzić tajne negocjacje z upełnomocnionymi przedstawicielami Kraju Kwitnącej Wiśni. Potem treść pisma przedstawiono ambasadorowi amerykańskiemu w Meksyku Henry'emu Lane Wilsonowi, który przekazał go następcy Roosevelta prezydentowi Taftowi. Przynajmniej tak przedstawiał to von der Golz, bowiem ambasador nie potwierdził otrzymania jakichkolwiek papierów. Tyle, że prawdą jest, iż dosłownie dzień po przybyciu ambasadora Wilsona do Waszyngtonu, czyli 6 marca, prezydent Taft postawił na nogi armię amerykańską w południowych stanach oraz posłał do Zatoki Meksykańskiej flotę. Oficjalnie, wojsko prowadziło manewry, jednakże prasa twierdziła, że to początek wojny z Japonią i Meksykiem. Plotki, rzecz jasna, twierdziły, że Japończycy już mają w Meksyku armię, że wszystkie statki przypływające z Azji na swoich pokładach przewożą ukrytych żołnierzy, że mają tajne kryjówki broni wzdłuż granicy oraz, że uzyskali koncesje nie tylko na kotwicowiska przy wybrzeżu Meksyku, ale nawet na linię kolejową biegnącą przez przesmyk Tehuantepec łączącą obydwa oceany. Prezydent Taft zaprzeczał jakimkolwiek działaniom wojennym przeciwko Japonii, jednak im bardziej zaprzeczał, tym mniej mu wierzono, tym bardziej, ze prasa niemiecka coraz to mocniej podkręcała sprawę Żółtego niebezpieczeństwa. Wreszcie 9 kwietnia nowojorski Evening Sun przedstawił niby prawdziwą wersję traktatu japońsko - meksykańskiego. Przekonało to opinię publiczną, że wojna z Japonią na terenie Meksyku to kwestia czasu.

Szczęśliwie prezydent Taft nie słuchał w tym przypadku opinii publicznej, natomiast wojsko oraz flota były postawione w stan gotowości z innego powodu: Meksykanie właśnie organizowali powstanie. Wprawdzie wojna domowa w tym kraju była dość stałym elementem życia, jednakże teraz miała ona wybuchnąć na całego zrzucając prezydenta Porfirio Diaza ze stołka. 6 listopada nowym prezydentem został Francisco Ignacio Madero, mający opinię liberała. Wkrótce jednak został obalony, potem zaś zabity wraz ze swoim zastępcą Pino Suarezem. Miało to miejsce 22 lutego 1913 roku, kilka dni przed objęciem władzy przez nowego prezydenta USA Woodrowa Wilsona. Nowym zaś rządcą Meksyku został sprytny i niemal zawsze pijany generał azteckiego pochodzenia Victoriano Huerta, którego Waszyngton nie uznał. Wilsonowi za to podobał się inny z meksykańskich przywódców Venustiano Carranza, który także ogłosił się prezydentem. Obydwaj prezydenci Meksyku bili się odtąd o przywództwo niszcząc kraj. Dochodziły do tego jeszcze władztwa komendantów wojskowych, spośród których do najpotężniejszych należeli Emiliano Zapata i Doroteo Arango Arámbula, lepiej znany jako Pancho Villa. Meksyk potrzebował wtedy najbardziej spokoju. Polityka Waszyngtonu powinna być w takiej sytuacji wyjątkowo klarowna oraz skuteczna. Niestety, nie była ani taka ani taka. Prezydent Wilson wahał się, czy uznać Huertę pozostawiając miejsce, a niepewność ta potęgowała chaos. Niezdecydowanie amerykańskich władz wykorzystywali inni, także Japończycy, którzy sprzedali Huercie w 1813 duży transport broni. Huertę uznała także Wielka Brytania, której zależało na dostawach ropy z meksykańskich pól naftowych.

Dość ważną kwestią całej tej układanki był także kolejny układ brytyjsko - japoński, właściwie przedłużenie dawnego paktu zawartego pomiędzy obydwiema monarchiami. 13 lipca 1913 roku odnowiono ten układ na 10 lat wprowadzając jednak kosmetyczną, chociaż niezwykle wymowną zmianę. Otóż zachowano starą formułę sojuszu w przypadku wojny, ale z wyjątkiem sytuacji, w której jedna ze stron miałaby podpisany z potencjalnym przeciwnikiem układ arbitrażowy. Tymczasem krajem, z którym Wielka Brytania negocjowała właśnie taki układ były Stany Zjednoczone. Jednym słowem, był to pakt pomiędzy Japonią i Wielką Brytanią zobowiązujący każdą ze stron do wzajemnej pomocy poza przypadkiem wojny amerykańsko - japońskiej. Jak widać, angielscy dyplomaci doskonale zdawali sobie sprawę z napięć panujących na Pacyfiku i nie chcieli ryzykować wplątania się w awanturę pomiędzy dwójką własnych sojuszników.

Informacje o artykule

Autor: Kelly
Data dodania artykułu: 12.08.2006
Data modyfikacji artykułu: 26.04.2021
Prawa autorskie »

Podziel się ze znajomymi
Komentarze

wstecz

Ta strona internetowa używa plików cookies. Jeśli nie blokujesz tych plików w przeglądarce to zgadzasz się na ich użycie. Więcej informacji w naszej polityce cookies. zamknij