Recenzje książek

Japońskie słodycze



Książka Magdaleny Tomaszewskiej-Bolałek „Japońskie słodycze” jest food filmem na papierze: zmysłowa i wyszukana, przenosi nas w krainę spożywczego przepychu. Czyni to za pomocą obfitości fotografii i precyzyjnego opisu wagashi, czyli słodkości z Kraju Kwitnącej Wiśni. Atakuje nasz wzrok i budzi kubki smakowe, prowadząc do synestezyjnego poczucia głodu.

Dla autorki, japonistki od lat zajmującej się kuchnią Nipponu, „Japońskie słodycze” były logicznym rozwinięciem tematyki, rozpoczętej w „Tradycjach kulinarnych Japonii” (Wydawnictwo Hanami 2006). Zmierzenie się z wymagającym tematem wagashi i prace nad nową książką zajęły autorce aż siedem lat. Efektem jest publikacja bardzo dobrze dopracowana pod względem merytorycznym i graficznym, która zaspokoi zarówno wymagających miłośników kultur Dalekiego Wschodu, jak i bibliofilii polujących na pięknie wydane woluminy. I jeśli dokument poświęcony sushi masterowi „Jiro śni o sushi” w reżyserii Davida Gelba jest zdaniem krytyków rodzajem kuchennego porno na polu kinematografii, równie poczesne miejsce powinna na polskim rynku czytelniczym zająć praca Tomaszewskiej-Bolałek.

Perfekcja strony graficznej wydania odbija charakter samego tematu. Jak podkreśla autorka: „W kręgu kultury europejskiej ważne są głównie: smak, zapach oraz wygląd potraw. Jednak dla przeważającej liczby mieszkańców Kraju Kwitnącej Wiśni doznania kulinarne nie ograniczają się do tych trzech czynników, istotną rolę odgrywa również odgłos wydawany przez jedzenie oraz jego faktura czy tekstura”. Wysokiej jakości kolorowe fotografie są w książce Tomaszewskiej-Bolałek równie ważne, co tekst – nie tylko ilustrują wymienione w nim łakocie i produkty spożywcze, ale i stają się jakby równoległą narracją wizualną, złożoną z kształtów, kolorów, faktur… W przypadku „Japońskich słodyczy” można mówić nawet o dwóch sąsiadujących z sobą lekturach, przy czym zdjęcia potrafią często zdekoncentrować czytelnika i zamrozić ma parę chwil jego spojrzenie.

Japonia, jaką znają ludzie Zachodu, którzy nigdy w niej fizycznie nie byli, to enigmatyczna i orientalna kraina: rodzaj matrioszki nigdy nie dającej się rozłożyć do końca, by dotrzeć do centrum. To kraj w większej mierze utkany z wyobrażeń, niż doświadczeń – wyobrażeń, które często musimy zweryfikować, gdy przyjedziemy do Kraju Kwitnącej Wiśni. Być może proces ten znawca Japonii Donald Ritchie ironicznie by określił zderzeniem się nierealnych marzeń z przyziemną rzeczywistością kraju zaludnionego w większej mierze przez ludzi o zdrowym rozsądku, niż porywającej wyobraźni. Lekkostrawne programy turystyczne i przystępne książki podróżnicze są przy tym pomocą szkodliwą, bo zapewniającą złudne posiadanie wiedzy kompaktowej, lecz kompletnej. Diabeł tkwi jednak w szczegółach, o czym przypominają „Japońskie słodycze”. Już pobieżna lektura spisu treści musi wywołać zdziwienie. Rozdziały o charakterze anatomicznym („Fizjologia smaku”) sąsiadują w nim z systematyką („Klasyfikacja słodyczy w Japonii”) i szkicami o charakterze historycznym („Początki słodyczy na wyspach japońskich”). Ta rozpiętość zagadnień oddaje zarówno ambicje autorki, jak i złożoną problematykę wagashi. Różnice w postrzeganiu słodkości przejawiają się już w kwestiach tak podstawowych, jak rodzaje odczuwanych przez nas smaków, do których Japończycy dopisują zagadkowe pojęcie umami, które „ (…) określa bardziej jakość smaku niż sam smak”.

Czytając „Japońskie słodycze”, w których autorka co chwilę pochyla się nad pozornie nieistotnymi szczegółami, przypomniałem sobie słowa Rolanda Barthesa z „Imperium znaków”. Jak błyskotliwie zauważył francuski badacz: „Pałeczka ma więcej funkcji niż samo przenoszenie pożywienia z naczynia do ust (…), i te dodatkowe funkcje są dla niej najistotniejsze. (…) Albowiem pałeczka (…), chcąc podzielić, rozszczepia, rozsuwa, rozdrabnia zamiast kroić i nabijać, jak to robią nasze sztućce; pałeczka nigdy nie dokonuje gwałtu na potrawie; raczej stopniowo ją rozwarstwia (tak jest w przypadku zieleniny) lub rozdziela (w przypadku ryby, węgorzy), odnajdując w ten sposób naturalne miejsca podziału substancji (…)”. Istotność detalu i ważkość różnicy w świecie potraw, które zginęły w unifikacji i bezkształtności fast foodów, narodziły się ponownie wraz z rozwojem badań nad kulturą żywieniową. „Japońskie słodycze” i „Tradycje kulinarne Japonii” są japonistycznym wkładem Magdaleny Tomaszewskiej-Bolałek w ten niecny proceder powrotu do odmienności i różnorodności kulturowej na gruncie konsumpcji (nazwijmy ją, trochę przekornie, postmodernistyczną). Autorka prowadzi również blog Kuchniokracja, gdzie dała wyraz swoim skłonnościom do „świadomego” jedzenia: „Lubię jeść, ale chyba jeszcze większą przyjemność sprawia mi świadomość, że wiem coś o potrawie, którą jem”. Po lekturze jej najnowszej książki ta wiedza może stać się również udziałem czytelnika, jeśli sprowokowany tym, co przeczyta, sięgnie po znajdujące się na końcu przepisy.

Japońskie słodycze
Magdalena Tomaszewska-Bolałek
Wydawnictwo Hanami
Warszawa 2013
319 stron

Koniecznie odwiedźcie blog Kuchniokracje, gdzie znajdziecie wiele ciekawych propozycji autorki na oryginalne potrawy (www.kuchniokracja.hanami.pl)

Najbliższe spotkanie z Magdaleną Tomaszewską-Bolałek odbędzie się w czwartek 13 czerwca o godz. 18 w Galerii Azjatyckiej warszawskiego Muzeum Azji i Pacyfiku przy ul. Freta 5. Autorka będzie promować swoją najnowszą książkę, a także opowie o japońskich świętach i festiwalach, oraz zaprezentuje tzw. „słodki wachlarz” (popularne słodycze z różnych miesięcy).
Szczegóły dotyczące spotkania znajdziecie na stronie: www.facebook.com/events/447477942012875/.

Informacje o artykule

Autor: Marek Bochniarz
Data dodania artykułu: 27.05.2013
Data modyfikacji artykułu: 30.03.2021
Prawa autorskie »

Podziel się ze znajomymi
Komentarze

wstecz

Ta strona internetowa używa plików cookies. Jeśli nie blokujesz tych plików w przeglądarce to zgadzasz się na ich użycie. Więcej informacji w naszej polityce cookies. zamknij