Recenzje filmów

Harfa birmańska (Biruma no tategoto)



Przez Birmę podróżuje nieliczny oddział kapitana Inōye. Życie mężczyzn jest pełne sprzeczności. Z jednej strony troskliwie „opiekują się” wozem z amunicją i z pieczołowitością dbają o swą broń, z drugiej - starają się przeżyć, unikając brytyjskich patroli. Maszerując, śpiewają przy akompaniamencie Mizushimy – wirtuoza gry na tytułowej, birmańskiej harfie. Ten ostatni – w przebraniu tubylca, Birmańczyka – podąża przodem, wiodąc swych towarzyszy (wydaje się, że raczej piosenki, niż broni) ku końcu wojny. Bo wszystkie bitwy zostały już przegrane, a Cesarstwo niedługo się podda…

Stosunek Inōye i jego podkomendnych do ethosu żołnierskiego armii imperialnej jest zgoła zaskakujący. Bohaterowie, unikając za wszelką cenę walki, biernie przeciwstawiają się zakazowi poddania się w ręce nieprzyjaciela. Nie chcą co prawda złożyć broni, ale też i honorowo umrzeć. W pierwszych, pełnych patosu scenach filmu Japończycy wytrwale maszerują. Ich buty, zakurzone i zniszczone, znaczą doświadczenie w boju, lata przebytych kampanii wojskowych. Za pomocą obrazu znużonych, wędrujących żołnierzy, Ichikawa buduje zupełnie osobny ethos niż ten, który obowiązywał w czasach II wojny światowej żołnierzy Cesarstwa. Reżyser przeciwstawia się w swoim filmie koncepcji idealnej, pięknej śmierci, czy idei poświęcenia się za ojczyznę. W zamian proponuje obraz śmiertelnie zmęczonego żołnierza, który maszeruje ku… życiu, nie zważając na to, ile taka droga będzie go kosztować. Bohaterowie „Harfy…” postanawiają znieść to, czego znieść się nie da. Po to, by – paradoksalnie – do ojczyzny powrócić, i ją odbudować.

Filozofia, wpisana w obraz Kona Ichikawy, jest wciąż obecna, choć w zmienionej wersji, w wielu japońskich produkcjach batalistycznych. Nawet, jeśli są to filmy prowojenne, jak choćby „Yamato”. W tym ostatnim kadeci zostają poinformowani, iż ich śmierć jest ważna dla przyszłości japońskiego społeczeństwa i odbudowy kraju, bogatszego o pamięć klęski i świadomość błędnej drogi militaryzmu.

Choć film Ichikawy bywa najczęściej określany mianem antywojennego, to nie stosunek do wojny jest w nim najważniejszy. Gdyż pacyfizm obecny w „Harfie birmańskiej” jest rodzajem potępienia przemocy jako takiej, zaniechaniem działania, które może wymknąć się spod kontroli. Bohaterowie pragną wyrwać się z koszmaru, w który trafili nie z własnej woli i odnaleźć swoje miejsce w życiu.

„Harfa birmańska” należy, obok „Ogni polnych” i „Zemsty aktora”, do najbardziej znanych na Zachodzie filmów Kona Ichikawy. W przeciwieństwie do „Ogni polnych”, które również dotyczą schyłku wojny, jest pozbawiona turpizmu i pesymistycznego przesłania. Nie tak groteskowa i mroczna, „Harfa…” jest pełnym harmonii obrazem, który porusza widzów od lat. W filmie dominują pory wieczoru i nocy, które wprowadzają nas w kontemplacyjny nastrój.

„Harfa birmańska” została nominowana do Oscara w kategorii najlepszy film nieanglojęzyczny w roku 1957. W czasie swej premiery obraz był wyświetlany w Japonii w dwóch częściach, w odstępie trzech tygodni (całość trwała 143 minuty). Wbrew woli reżysera, film skrócono do wersji 116-minutowej, która stała się podstawą dla późniejszych projekcji i, obowiązującej do dzisiaj, dystrybucji międzynarodowej. Dla Kona Ichikawy „Harfa birmańska” musiała być jednym z najważniejszych obrazów w karierze, gdyż powrócił do tej samej historii trzy dekady później, kręcąc w roku 1985 kolorowy remake swego filmu, tym razem z innymi aktorami.

Polskie wydanie filmu cechuje przeciętna jakość obrazu, niski kontrast, co szczególnie razi przy czarno-białej „Harfie birmańskiej”, której estetyka opiera się w dużej mierze na subtelnych grach między światłem a cieniem wieczorną porą. Być może umykające detale listowia i kamiennych murów Birmy nie są jeszcze tak irytujące, jak braki płynności, dostrzegalne zwłaszcza w czasie ruchów kamery, czy praktycznie nieobecna czerń. Zamiast niej otrzymujemy mętne, mleczne szarości, nawet w tych punktach obrazu, które raczej powinny być ciemne. Trochę to dziwi, zważywszy choćby na lepszą jakość „Historii prostytutki” Seijuna Suzuki, innego japońskiego filmu wydanego przez Vision. Nieprzyjemne wrażenie mogą również wywołać żółte napisy (czcionka polskich znaków różni się krojem od pozostałych liter – czyżby efekt wielojęzycznego, niemiecko-polskiego wydania Anime Virtual?). Dodatków na płycie brak. W porównaniu z wydaniem Criterion Collection, o dobrej jakości cyfrowo odświeżonego obrazu i dźwięku, zawierającym dodatki (wywiady, zwiastun), polska edycja wypada dość blado.

Reżyser: Kon Ichikawa
Scenariusz: Natto Wada
Obsada: Rentarō Mikuni, Shōji Yasui, Jun Hamamura, Taketoshi Naitō, Shunji Kasuga, Kō Nishimura, Keishichi Nakahara
Produkcja: Japonia 1956
Dystrybutor: Vision

Dane techniczne:

Język: japoński, napisy polskie i niemieckie
Obraz: 4:3/czarno-biały
Czas trwania: 116 min
Dźwięk: Stereo 2.0

Informacje o artykule

Autor: Marek Bochniarz
Data dodania artykułu: 26.09.2011
Data modyfikacji artykułu: 02.09.2021
Prawa autorskie »

Podziel się ze znajomymi
Komentarze

wstecz

Ta strona internetowa używa plików cookies. Jeśli nie blokujesz tych plików w przeglądarce to zgadzasz się na ich użycie. Więcej informacji w naszej polityce cookies. zamknij